15.08.2015
W święto wNieboWzięcia Miriam pomyślałem, że uda mi się jakoś wślizgnąć do nieba. Wyjechałem na setne piętro jednego z nowojorskich wieżowców, wyciągnąłem ręce, stanąłem na palcach… ale niestety nic z tego nie wyszło. Cóż, może nastęnym razem. A póki co, pozostaje mi doświadczać nieba łażąc po ulicach NYC z dobrymi ludźmi.
Kilka dni później próbowałem swoich sił w Miami. Również wdrapałem się na drapacza chmur, wyskoczyłem co sił, ale i tym razem nie powiodło się. Pozostało łażenie po złocistych, filmowych plażach i szukanie oznak nieba pod nogami.
Łapmy niebo gdziekolwiek jesteśmy. W końcu uda się wskoczyć.