Biegł. Leciał. Przyspieszał. Miał bardzo dobry czas. Zaliczał kolejne bazy, zdobywał kolejne punkty. Chciał koniecznie dobiec do końca. Jakaż w nim była gorliwość!
Ktoś mu kiedyś powiedział, że jak zdobędzie najwięcej punktów, to wygra. Bezkrytycznie przyjął to niefortunne stwierdzenie. Niestety nikt nie sprecyzował do końca z kim wygra, co wygra, dokąd ma biec i gdzie jest meta.
Na postojach spotykał kolejne osoby, które mu tłumaczyły, że wszystko jest inaczej, że od dwóch tysięcy lat nie trzeba już biec, żeby wygrać, żeby zdobyć wszystko. Wystarczy być i przyjąć. Nawet momentami słuchał z zaciekawieniem. Ale zanim te osoby kończyły mówić, on już był w połowie swojego biegu do kolejnego miejsca.
Skrzętnie kolekcjonując nieme punkty, wysuwał się na prowadzenie w jednoosobowej klasyfikacji generalnej.
Potrzeba mało albo tylko jednego.