Piątkowe popołudnie. Poprzepalane zwoje mózgowe. Przemęczone serce. Ociężałe oczy. Trzeba odpocząć. Do barbera iść.
Barber to taki fryzjer tylko od brody. I jeszcze od takich zaczesów – że z lewej wygolone, a z prawej zaczesane. Albo odwrotnie. Modne to chyba teraz takie. Ja mam brodę, więc jedno kryterium spełniam.
Przy wejściu miła pani pyta mnie: Whisky, kawa, herbata, whisky? Dziś piątek, to może whisky? – To ja poproszę kawę – odpowiedziałem. W kolejce czekałem tyle, że zdążyłem przesłuchać całe dwie płyty: ELDO i O.S.T.R..
Siadasz na wygodnym fotelu, i tuż przed egzekucją barber pyta: Czegoś się Pan napije? Może whisky? Czy ja wyglądam na spragnionego? Zaczynam się martwić, że może powinienem się jednak zgodzić na jednego drinka? Może w tamtych kręgach wypada? Albo może zabieg jest tak bolesny, że się przyda? Pobudzony kawą, asertywnie odmówiłem. (tym razem)
Po 30 minutach zabiegu relaksacyjnego, wychodzę z lokalu.
Poprzepalane zwoje mózgowe. Przemęczone serce. Ociężałe oczy.
Idę odwiedzić znajomą wspólnotę, do której od roku się wybieram i nie mogę dotrzeć. Może dlatego, że spotkania mają w piątki. Piątek wieczór nie jest optymalnym terminem w moim kalendarzu. Tym razem w końcu się udało.
Wchodzę na spotkanie. Siadam skitrany w ostatniej zimnej ławce. Podają na początek Słowo:
O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko! Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę – na to, co nie nasyci? Słuchajcie Mnie, a jeść będziecie przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw. Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie.
I siedzisz wygodnie przy Słowie. I przemęczone serce nabiera siły. Zwoje mózgowe zregenerowane. Oczy wracają do sprawności. Mimo, że piątek wieczór. No i to pragnienie – było i nie ma. I odpoczywasz, bo widzisz, że Słowo ma rację.