Oczywiście zapomniałem czołówki,
a tu nocą na szlaku jasno od śniegu.
Tam na dole widać
sznury przydrożnych latarni.
Stąd wyglądają trochę
jak świąteczne lampki.
Można je połączyć palcem
w dowolny obraz.
Mędrcy za tą gwiazdą
musieli leźć tygodniami.
Ciekawe co czuli
w taką pochmurną noc jak dzisiaj.
Ciekawe ile razy się pokłócili,
bo każdy wiedział lepiej.
Ciekawe co mieli w sercach
kiedy już padli przed Nim na twarz.
Przed płaczącym w niebogłosy Władcą,
którego pewnie obudził brzdęk złota.
Z głów im pospadały,
fikuśne arabskie czapki.
Kolorowe płaszcze –
brudne od słomy.
I twarz Miriam,
która właśnie sobie przypomniała,
rozmowę sprzed dziewięciu miesięcy:
Będzie On wielki
i będzie nazwany Synem Najwyższego.
Wiem, że jeszcze nie święta,
ale kto tęskniącemu zabroni.