W sylwestrową noc nie tryskałem radością. Notowałem raczej poświąteczny spadek formy. Ostatnią godzinę roku 2018 spędziłem z braćmi na uwielbianiu.
Jaki był rok 2018? Pełen zewnętrznej ciszy, w której gościło tak dużo hałasu. Skomplikowane sytuacje przeplatały się z prostymi decyzjami. Przetrwałem niejedną suszę. Nigdy jednak nie zabrakło deszczu (choć czasem chwilę trzeba było poczekać). Momenty gasnącej nadziei prześwietlał strumień Światła.
Jaki będzie 2019? Pewnie nieco poplątany, nie raz zapadnie zmrok, no i pragnienie będzie doskwierać. Ale już teraz uwielbiam go za wszystko co się w nim wydarzy. Bo nie będziemy sami. Będzie z nami Ten, który prostuje drogę, rozświetla ciemności i gasi pragnienie.
Uwielbiam Go za to, co przygotował i jak dobry jest. Uwielbiam – nie wiedząc co się wydarzy. W ciemno. Ta modlitwa – choć nielogiczna i wymagająca zaufania – przemienia życie. Najpierw od środka. A potem widać jej owoce w codziennym życiu.
Życzę więc – sobie i Wam – uwielbionego roku 2019.
Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was – mówi Pan – zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie.
jr 29.11