Dzieliła ich otchłań kilku drewnianych ławek. Byli od siebie o skok. Wąska przepaść po ludzku niemożliwa do przebycia. Obaj zwróceni w tę samą stronę. Obaj rozpoczynają tym samym wołaniem: Boże! …ale tu ich drogi się rozchodzą.
Pierwszego przepełniała specyficzna wdzięczność: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie – zdziercy, niesprawiedliwi, że nie jestem jak tamten.
Drugi, bijąc się w pierś, nie wiedział jeszcze, że Bóg wybrał właśnie to, co niemocne, i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg.
1 kor 1.27-28
Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. A celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu.”