Otwieram okno. Cisza jak makiem zasiał. Od tygodnia gwarne stare miasto odpoczywa. Albo czeka. Wirus przyniósł ze sobą nieznaną pustkę, w której więcej jest pytań niż jasności co dalej. Jest niewidoczny, a zatrzymał nasz galopujący świat.
Tydzień temu świętowaliśmy 10 rocznicę śmierci o. Joachima Badeniego OP. Niestety nie miałem okazji spotkać go osobiście. Minęliśmy się tylko raz – ostatni i pierwszy – w drzwiach krakowskiej bazyliki, w dniu jego pogrzebu. Poprzedzał go korowód zakonników w czarnych kapach i jasnych spojrzeniach. Ojciec Joachim pisał kiedyś tak:
Między pustką i niepokojem z jednej strony a pełnią i spokojem z drugiej istnieje jakaś pierwotna, głęboka zależność. Rodzaj niepokoju będzie zależał od tego co jest puste i jak jest puste. Może być spokój pustki – tam, gdzie nie ma już życia, gdzie taki oddech życia musiałby być przywołany z oddali.
Może być również spokój zasianego pola, spokój utajonego życia. Na zewnątrz pustka zapełniona jest jednak świadomością kiełkującego życia. Pustka taka nie budzi niepokoju. Pewność istnienia życia, nawet niewidzialnego dla oka, rozprasza niepokój.
Cytat z książki: