W procesie obnażania prawdy o Kościele i jego grzeszności kryje się poważne zagrożenie. Żeby nie było – jestem za tym, by robić to bezkompromisowo, bezzwłocznie i dziękuję wszystkim, którzy o prawdę w Kościele walczą. Jednak równolegle odkrywanej biedzie musi towarzyszyć doświadczenie mocy Chrystusa, mocy w słabości.
W przeciwnym razie z satysfakcją i poczuciem triumfu będziemy wpatrywać się w oczyszczony, ale również pusty i zburzony Kościół. Oczyszczeniu musi towarzyszyć odnowa – nowy zapał w modlitwie, nowy zapał w głoszeniu, nowy zapał w budowaniu wspólnot.
Oddaję dziś głos Thomasowi Mertonowi OSCO (końcówka lat ’60):
Religia zawsze zmierza do utraty swojej wewnętrznej spójności i nadprzyrodzonej prawdy, gdy zanika w niej żarliwość kontemplacji. Właśnie element kontemplacji, milczenia, „pustki” i pozornej bezużyteczności sprawiają, że życie modlitwy jest prawdziwym życiem. Liturgia bez kontemplacji staje się tylko pobożnym widowiskiem, a paraliturgiczna modlitwa zwykłą paplaniną. Bez kontemplacji modlitwa „myślna” nie jest niczym więcej, jak tylko ćwiczeniem umysłu.
A jednak nie każdy może być „kontemplatykiem”. Nie w tym rzecz. Tym, co naprawdę ma znaczenie, jest kontemplacyjne ukierunkowanie całego życia modlitwy. (…)
Modlitwa musi przenikać i ożywiać każdą sferę naszego życia, również te najbardziej doczesne i przejściowe. Modlitwa nie lekceważy żadnych, pozornie nawet najmniejszych aspektów doczesnej ludzkiej egzystencji. Uduchawia je wszystkie i ukierunkowuje na to, co Boskie. (…)
Bez kontemplacyjnego nastawienia budujemy kościoły nie po to, by wielbić Boga, lecz aby umacniać społeczne struktury, wartości i korzyści, jakimi się obecnie cieszymy. Bez tej kontemplacyjnej podstawy naszego nauczania i pracy apostolskiej, nasz apostolat jest niczym więcej, jak tylko prozelityzmem, którego celem jest narzucenie wszystkim narodowego sposobu życia.
Bez kontemplacji i wewnętrznej modlitwy Kościół nie może wypełniać swej misji przemiany i zbawienia ludzkości. Bez kontemplacji zostanie zredukownany do roli sługi cynicznych i światowych potęg, niezależnie od tego, jak mocno jego wierni będą zapewniać, że walczą dla Królestwa Bożego. Bez prawdziwych i głębokich dążeń kontemplacyjnych, bez absolutnej miłości Boga i bezkompromisowego pragnienia Jego prawdy, religia w końcu stanie się narkotykiem.
*
T. Merton OSCO, Modlitwa kontemplacyjna, Kraków 2017, s. 178-182.
Witaj
Po pierwsze – ja też z Krakowa jestem. Może się uda zakolegować?
Przeczytałem do końca.
Ostatnio próbowałem się modlić, a dla mnie to duży skok, bo jestem daleko od Kościoła.
Ale poddałem się, gdyż modlitwa w intencji energi życiowej nic mi nie przyniosła.
pozdrawiam i jescze wpadne
K137
PolubieniePolubienie